„Tyler staje pośrodku mrocznej betonowej piwnicy, pod jedyną żarówką, i widzi światło tej żarówki odbite w setkach par oczu ludzi patrzących na niego z ciemności. Na początek Tyler wywrzaskuje:
— Pierwsza zasada fight clubu to nie mówić o fight clubie!
— Druga zasada fight clubu — drze się Tyler — to nie mówić o fight clubie!”
Tak moment przedstawienia dwóch pierwszych zasad fight clubu w swojej książce opisuje Chuck Palahniuk. I właśnie te dwie pierwsze zasady fight clubu zostaną w dniu dzisiejszym przeze mnie złamane. A wszystko dlatego, że dokładnie dziś mija piętnaście lat od pierwszego pokazu filmu Davida Finchera "Fight Club". Pokaz ten miał miejsce 10 września 1999 r. podczas 56. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji.
Helena Bonham Carter i Brad Pitt podczas 56. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji |
Chuck Palahniuk wpadł na pomysł napisania literackiego pierwowzoru filmu po tym jak podczas weekendowego wyjazdu poza miasto został pobity przez ludzi, którym zwrócił uwagę na zbyt głośno grające radio. Kiedy wrócił do pracy nikt z jego współpracowników nie zapytał go o jego obrażenia a jedyne pytania jakie padły były typu "Jak minął weekend?". Palahniuk uznał, że ludzie zareagowali w ten sposób ponieważ pytania o to co mu się przydarzyło wymagałyby od nich głębszego stopnia interakcji międzyludzkiej a oni po prostu nie dbali o niego na tyle by okazać mu zainteresowanie na poziomie wykraczającym poza ramy krótkie rozmowy pomiędzy kolegami z pracy.
Początkowo debiutem literackim Palahniuka miała być powieść "Invisible Monsters" jednak została ona odrzucana przez wydawcę jako zbyt obrazoburcza. Wtedy pisarz postanowił napisać "Fight Club", który w jego zamierzeniu miał być jeszcze bardziej kontrowersyjny. Początkowo pisarz napisał opowiadanie, które później stało się szóstym rozdziałem książki i za namową swoje wydawcy kontynuował prace nad książką. Ostatecznie to właśnie "Fight Club" stał się debiutancką powieścią Palahniuka, która po raz pierwszy w USA ukazał w 1996 roku nakładem wydawnictwa W. W. Norton. Książka pomimo pozytywnych recenzji jaki i kilku zdobytych nagród nie stała się bestsellerem i pierwsze wydanie znalazło niespełna pięciu tysięcy nabywców.
Okładka pierwszego amerykańskiego wydania książki Palahniuka |
Chuck Palahniuk z przyjaciółmi na planie filmu |
Jim Uhls autor scenariusza "Fight Clubu" |
David Fincher i Helena Bonham Carter na planie filmu |
Dwóch kumpli z planu "Fight Clubu" - Edward Norton i Bratt Pitt |
Początkowo w oczach producentów, każdą z trzech najważniejszych postaci miał zagrać ktoś inny niż ostatecznie zagrał. W roli narratora producenci chcieli obsadzić Matta Damona lub Seana Penna. Davidowi Fincherowi udało się jednak przekonać wytwórnię do powierzenia roli narratora Edwardowi Nortonowi, który reżyserowi zaimponował swoją rolą w filmie "Skandalista Larry Flynt". Norton za swoją pierwszą planową rolę otrzymał gażę w wysokości 2,5 mln dolarów. Natomiast w roli Tyler jeden z producentów "Fight Clubu" Ross Grayson Bell widział Russella Crowe'a. Jednak Art Linson (ten sam który początkowo był sceptycznie nastawiony do realizacji filmu) przekonał go, że Brad Pitt jest lepszym wyborem do tej roli. Potem Bell przyznał, iż dobrze się stał że dał się przekonać ponieważ nie umie on sobie wyobrazić by ktoś lepiej od Pitta mógł zagrać Tylera Durdena. Na zatrudnienie Pitta niewątpliwie wpływ miała również jego wcześniejsza współpraca z Fincherem przy realizacji filmu "Se7en". Ostatecznie Brad Pitt podpisał kontrakt opiewający na 17,5 mln dolarów. Z kolei do roli Marli Singer brane pod uwagę były Jodie Foster, Anna Friel, Sarah Michelle Gellar, Winona Ryder, Kyra Sedgwick, Reese Witherspoon, Courtney Love, Renée Zellweger i Helena Bonham Carter. Ostateczny wybór miał rozegrać się pomiędzy Heleną Bonham Carter a Reese Witherspoon. Fincher w filmie chciał obsadzić tą pierwszą ale studio chciało kogoś z dużym nazwiskiem i wybrało Witherspoon. Ta jednak odrzuciła rolę, ponieważ uznała ją za zbyt mroczną. W ten sposób Helena Bonham Carter dołączyła do obsady filmu.
Wydanie DVD filmu |
Zdjęcia do filmu powstawały przez 138 dni (w okresie od 1 czerwca do 11 grudnia 1998 roku). Nakręcono je w 200 lokacjach i na 72 planach zdjęciowych stworzonych przez scenografa Alexa McDowella. Podczas trwania zdjęć zużyto 1500 rolek taśmy filmowej czyli trzy razy więcej niż zwykle zużywa się na nakręcenie dwugodzinnego filmu. Po pokazie w Wenecji i uroczystej premierze w USA, która odbyła się 6 października nadszedł czas na wprowadzenie "Fight Clubu" do regularnej dystrybucji kinowej. Według przeprowadzonych wcześniej badań film podczas swojego pierwszego weekendu w kinach miał zarobić od 13 do 15 mln dolarów. Nawet te niezbyt imponujące przewidywania okazały się nieprawdziwe, gdyż podczas pierwszego weekendu będąc wyświetlanym w 1 963 kinach "Fight Club" zarobił zaledwie 11 035 485 dolarów. Wynik ten pozwolił co prawda zdobyć filmowi pierwsze miejsce w weekendowym box office ale producenci przy budżecie filmu wynoszącym 63 mln dolarów spodziewali się większych zysków. Ostatecznie w pierwszej dziesiątce weekendowego box office'u "Fight Club" spędził zaledwie cztery weekendy i łącznie w USA zarobił tylko 37 030 102 dolarów. Przed kompletną finansową klapą obraz uratowały rynki zewnętrzne gdzie film zarobił kolejne 63 823 651 dolarów. Ostatecznie film na całym świecie zarobił 100 853 753 dolarów. Status filmu kultowego "Fight Clubowi" zapewniło dopiero wydanie DVD, które wyglądem przypominało zapakowaną paczkę mydła jakie sprzedawali bohaterowie filmu. Dwupłytowe wydanie zawierało ogromną ilość dodatków - niewykorzystane zwiastuny, spoty TV i internetowe, komentarze audio, biografie, zdjęcia i sceny usunięte. Jak bardzo opłacalna było staranne przygotowanie wydania DVD można było przekonać się już wkrótce po jego premierze. Pierwsi widzowie, którzy w domowy zaciszu mogli cieszyć się filmem i dodatkami przekazywali dalej pochlebne recenzje. Co przełożył się na zyski jakie wydanie DVD przyniosło 20th Century Fox. Na sprzedaży DVD wytwórnia zarobiła 10 mln dolarów zaś kolejne 55 mln dolarów film zarobił w wypożyczalniach. Do dziś są to jedne z najlepszych wyników w historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz