niedziela, 30 listopada 2014

Kristen poszła do wojska


Słysząc nazwisko Kristen Stewart pierwszym skojarzeniem wielu ludzi jest postać Belli Swan z serii filmów "Zmierzch", przez co starają się oni jak ognia unikać kolejnych filmów z jej udziałem. A czy może dla aktora lub aktorki być coś bardziej krzywdzącego niż bycie cały czas utożsamianym z jedną z wykreowanych przez siebie postaci? Dziś ponad dwa lata od premiery ostatniego filmu z serii "Zmierzch" Stewart wciąż starą się o zerwanie z łatką Belli. A pomóc w tym mają jej kolejne role. I tak w tym roku aktorka pojawiła się w trzech filmach a w roku 2015 premiery będą miały jej trzy następne filmy. "Camp X-Ray" jest jednym z trzech tegorocznych filmów Stewart. Przy jego powstawaniu aktorka połączyła siły z debiutującym w pełnym metrażu reżyserem Peterem Sattlerem.


Kristen Stewart w "Camp X-Ray" wciela się w postać szeregowej Amy Cole, młodej kobiety, która do wojska wstąpiła, ponieważ była to dla niej jedna z nielicznych możliwości na opuszczenie swojego rodzinnego miasteczka w stanie Floryda. Główna bohaterka nie trafia jednak do Iraku czy Afganistanu na front walki z terroryzmem lecz dostaje przydział do bazy Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w Zatoce Guantánamo. Cole na obszarze bazy pełni służbę na terenie obozu, gdzie przetrzymywani są zatrzymani podejrzewani o wspieranie terroryzmu muzułmanie. Głównym jej zajęciem jest pilnowanie szczególnie niepokornych więźniów obozu, którzy wielokrotnie już naruszali panujące zasady. Pomiędzy Amy a Alim (jednym z pilnowanych przez nią mężczyzn) rodzi się nić sympatii.


Przełożeni Cole z wojska chcą by o ile to możliwe unikała ona wszelkich rozmów z pozbawionymi wolności mężczyznami. Teoretycznie ma ją to bronić przed możliwością mieszania jej w głowie przez zatrzymanych. Bardziej jednak ma to za zadanie uniemożliwić jej poznanie zatrzymanych, co mogłoby wpłynąć na jej osąd o nich. Ma ona myśleć o nich jako o złych, zepsutych, amoralnych wrogach swojego narodu. Widz "Camp X-Ray" może zaobserwować jednak jak szeregowa Cole wraz z upływem swojej służby uzmysławia sobie, że otaczający ją świat wcale nie jest czarno-biały jak chcieliby tego niektórzy ludzie. Dociera do niej, że dobro i zło wzajemnie się przenikają a w otaczającym ją świecie jest wiele odcieni szarości. Wraz z tą wiedzą uświadamia sobie, że nie wszyscy przetrzymywani w obozie mężczyźni muszą być źli. Ale by to dostrzec musi ona wykonać pierwszy krok.


Tym pierwszym krokiem w jej wypadku jest zainteresowanie się sprawą Aliego - jednego z zatrzymanych, który sprawuje najwięcej kłopotów strażnikom. Cole początkowe nie może zrozumieć powodów buntowniczych zachowań Aliego, przez które wciąż ponosi kary. Wszak gdyby nie one mógłby on przebywać w lepszych warunkach z zatrzymanymi, którzy nie sprawiają takich problemów. Bunt nie jest jednak w jego wypadku samą tylko negacją, aktem sprzeciwu wobec otaczającej go rzeczywistości ale w jego aktach buntu zawarta jest również pewna refleksja. Jak z czasem Ali wyjaśnia Cole, jego ciągłe buntownicze zachowania to jedyna możliwość przejawu swojej wolnej woli w miejscu gdzie o wszystkim decyduje za niego ktoś inny.


Reżyser Peter Sattler, będący również scenarzystą filmu, pokazuje na przykładzie Cole i Aliego, że możliwe jest nawiązanie przyjacielskich relacji pomiędzy przedstawicielami dwóch wrogich grup. I to nawet pomimo początkowej wzajemnej niechęci i trudności w zrozumieniu ich kontaktów przez pozostałych członków obu grup. Wszak to właśnie negatywne nastawienie członków własnej grupy może prowadzić do szybkiego zniechęcenia się w próbach poznania członka innej grupy. A aby móc nawiązać z kimś pozytywne relacje nie trzeba przecież pochodzić z jednego kręgu kulturowego czy posiadać wspólnych znajomych. Wystarczy trochę dobrych chęci i szczere intencje by móc z kimś z pozoru zupełnie obcym znaleźć wspólnych język. Trzeba przy tym pamiętać by słuchać a nie tylko słyszeć drugą osobę.


"Camp X-Ray" to kameralny dramat wojenny poruszający istotną kwestie w sposób niebanalny. Wbrew przekonaniu niektórych aktorstwo w filmie jest na dobry poziomie a to za sprawą znanego z "Rozstania" Peymana Moaadiego jak i Kristen Stewart. Nie jest to na pewno pierwszy film opowiadający o schwytanych muzułmanach podejrzewanych o terroryzm po 11 września. Ale o ile wcześniejsze filmy o tej tematyce skupiały się głównie na torturach, więźniach i uzasadnieniu istnienia miejsc odosobnienia dla nich. Tak Peter Sattler w swoim filmie inaczej podszedł do tego tematu. Z jednej strony ktoś mógłby powiedzieć, że wybiela Amerykanów gdyż film praktycznie nie porusza tematyki tortur. Z drugiej zaś strony reżyser stawia pytanie czy możemy mieć pewność, że wszyscy zatrzymani są winni. 

Ocena końcowa:

4,5/6

środa, 19 listopada 2014

Pięciu pancernych bez psa


Filmowcy z Hollywood wyżej od czołgistów cenią sobie żołnierzy praktycznie wszystkich innych formacji wojskowych. Każdy kinoman bezproblemowo może wskazać filmy wojenne opowiadające o losach żołnierzy służących w piechocie, marynarce wojennej czy jednostkach specjalnych. Zaś wskazanie filmu opowiadającego w głównej mierze o wojakach służących w dywizach pancernych stanowiłoby nie lada wyzwanie. Do tej pory jeśli czołgiści pojawiali się w filmach opowiadających o II wojnie światowej stanowili raczej bohaterów drugoplanowych jak np. w filmie "Złoto dla zuchwałych". Inaczej jest w najnowszym obrazie Davida Ayera pod tytułem "Furia" gdzie to właśnie czołgiści 7. Armii stanowią głównych bohaterów.


Załogę tytułowego czołgu "Furia" poznajemy w kwietniu 1945 roku kiedy podczas jednej z walk na terenie Niemiec traci jednego z członków drużyny. Po dotarciu do punktu stacjonowania wojsk amerykańskich w miejsce poległego towarzysza broni do starych wiarusów zostaje dokooptowany żółtodziób, który w armii jest od 8 tygodni i nigdy nie brał udziału w walce. Mimo, iż szkolony był on do pełnienia funkcji kancelaryjnych i nigdy nie przeszedł szkolenia czołgowego zostaje on nowym pomocnikiem kierowcy. Już z nowym członkiem załogi "Furia" wraz z resztą kolumny czołgów otrzymuje zadanie pomocy w zdobyciu pobliskiego miasta a następnie obrony ważnego skrzyżowania dróg.


Między żółtodziobem Normanem (tak właśnie ma na imię nowy członek załogi "Furii") można dostrzec pewne podobieństwo do jednego z bohaterów filmu "Szeregowiec Ryan" – kaprala Uphama. Jeden i drugi to nieprzygotowani do walki ludzie, którzy wojnę spędzić mieli bezpiecznie na tyłach własnych wojsk stukając palcami w klawisze maszyny do pisania. Jednak w wyniku zrządzenia losu obydwaj skierowani zostają do akcji. Z tą różnicą, że Norman trafia na pierwszą linie frontu a Upham bierze udział w misji ratunkowej za linią wroga. Fakt ten oraz różnica w podejściu do nich ich bezpośrednich dowódców powoduje, że świeżo upieczony czołgista szybciej i boleśniej pozna prawdziwe oblicze wojny.


A wojna w filmie Davida Ayera to nie wyidealizowana męska przygoda, której każdy chciałby doświadczyć w życiu. To brutalna walka o przeżycie podczas której trup ściele się gęsto. Zginiesz albo ty albo twój przeciwnik więc nie powinieneś się wahać kiedy masz możliwość pociągnąć za spust jak pierwszy, gdyż drugiej szansy możesz już nie mieć. Tak więc w obrazie amerykańskiego twórcy zarówno Amerykanie jak i Niemcy potrafią strzelić przeciwnikowi w plecy. W tym ciężkim wojennym świecie przewodnikiem Normana jest jego dowódca sierżant Collier, który bierze go pod swoje skrzydła bardziej z konieczności niż z dobroci serca.


"Furia" to dla mnie jeden z lepszych filmów wojennych jakie powstały w ciągu ostatnich kilku lat. Ale jednocześnie mam obawy, że po latach film pamiętany będzie głównie ze względu na pojawienie się po raz pierwszy w historii na kinowym ekranie czołgu ciężkiego Tygrys i bardzo emocjonującej sceny z jego udziałem oraz szeregu barwnych postaci tworzących załogę tytułowego czołgu. A wszystko to dlatego, że filmowi Davida Ayera brakuje przede wszystkim końcówki wieńczącej dzieło. To właśnie zakończenie filmu jest jego najsłabszym elementem, przez co można odnieść wrażenie, że twórcy nie w pełni wykorzystali potencjał filmu i zabrakło w nim przysłowiowej kropki na i.

Ocena końcowa:

4,5/6