Kiedy głównym bohaterem filmu jest prawnik widzowie oczekują raczej fabuły zaczerpniętej z któreś z licznych powieści Johna Grishama niż melancholijnego dramatu rodzinnego. A tym mianem można chyba najtrafniej określić najnowszy obraz w reżyserii Davida Dobkina, który przed realizacją "Sędziego" miał na swoim koncie same komedie. Za scenariusz filmu opowiadają zaś debiutant Bill Dubuque i scenarzysta "Gran Torino" Nick Schenk. Z powierzonego im zadania scenarzyści wywiązał się dobrze, choć nie ustrzegli się pewnych błędów.
Głównym bohaterem filmu jest Hank Palmer wzięty prawnik z wielkiego miasta, który podejmie się obrony każdego kogo tylko stać na skorzystanie z jego usług. A, że jak sam mówi niewinnych nie stać na niego, broni głównie winnych zarzucanych im czynów bogaczy. Poznajemy go, kiedy podczas jednej z rozpraw dostaje wiadomość o śmierci matki. By udać się na jej pogrzeb Hank musi wrócić do rodzinnego miasteczka w stanie Indiana, skąd wyjechał dwie dekady wcześniej. Tu również będzie mógł on wykorzystać swoje umiejętności prawnicze, ponieważ jego ojciec zostaje oskarżony o zabójstwo.
Lecz tak naprawdę nie o sprawę sądową w filmie chodzi. Ma ona wręcz znaczenie drugorzędne. Najważniejsze w filmie są relacje skłóconych przez dwadzieścia lat ojca i syna. Sala sądowa i wspólny proces są zaś okazją do ponownego pojednania. Jednak ze względu na zaszłości i różnice charakterów nie będzie ono łatwe. Nie od początku filmu wiemy też co przed laty poróżniło tych dwóch. Poszczególne wydarzenia z przeszłości są ujawniane widzowi stopniowo niczym kolejne elementy układanki budujące ostatecznie spójną całość.
Powrót do rodzinnych stron (malownicze zdjęcia Janusza Kamińskiego) to dla głównego bohatera nie tylko możliwość naprawienia relacji z ojcem ale też sentymentalna podróż do przeszłości, gdzie spotyka swoich braci (starszego Glena na którego życie ogromny wpływ miało wydarzenie z młodości Hanka oraz młodszego, upośledzonego Dale'a, który prawie nigdy nie rozstaje się ze swoją kamerą Super 8) oraz dawną dziewczynę dziś prężna bizneswoman. Podczas wizyty w rodzinnej miejscowości Palmer będzie miał również możliwość przemyślenia kilku spraw. Bo wbrew pozorom jego życiu daleko do ideałów.
Mimo tak licznych wątków (a nie wymieniłem wszystkich) widz nie powinien mieć problemów z odnalezieniem się w nich. A to z powodu sprawnego scenariusza dzięki któremu udało się połączyć te wszystkie wątki w jedną spójną całość. To czego zaś nie udało się uniknąć scenarzystą to hollywoodzkie klisze, których w filmie wykorzystano bardzo wiele czy to tych odnośnie postaci czy to odnośnie wydarzeń. Lecz mimo takiego nagromadzenia klisz, czy sporej długości (film trwa ponad dwie godziny) "Sędziego" ogląda się bardzo dobrze.
Jest tak przede wszystkim dzięki bardzo dobremu aktorstwu i to zarówno na pierwszym jaki i drugim planie. Na pierwszym planie zarówno Robert Downey Jr. jak i Robert Duvall to klasa sama w sobie. Na drugim planie na wyróżnienie szczególnie zasłużyli Jeremy Strong i Vera Farmiga. Z jeszcze dalszego planu pozytywnie zaskoczył mnie Dax Shepard, który do tej pory kojarzył mi się ze średnio-słabymi produkcjami. Na plus należy zaliczyć też nie sztampowe zakończenia licznych schematycznych scen. Podsumowując "Sędzia" nie jest na pewno dziełem przełomowym w historii kinematografii ale jest to sprawnie zrealizowany kawałek dobrego kina, który mimo licznych klisz potrafi wciągnąć widza.
Ocena końcowa:
4,5/6
Ocena końcowa:
4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz