Weekend to idealny czas by nadrobić zaległości i obejrzeć dobry serial, który wcześniej się przegapiło. Propozycją na ten weekend jest serial "Bullet in the Face", czyli serial o wiele mniej znany niż opisywany wcześniej "Detektyw".
"Bullet in the Face" jest serialem amerykańskiej stacji IFC należącej do AMC Networks Inc. Składa się on z sześciu odcinków po około 22 minuty każdy co łącznie daje blisko 134 minut do obejrzenia. W serialu poznajemy historię psychopatycznego przestępcy - Guntera Voglera. Pewnego dnia po nieudanym napadzie na jubilera budzi się on w szpitalu po przeszczepie twarzy. Przeszczep, którego Gunter potrzebował w wyniku postrzału w twarz, sfinansowała komisarz policji Bruteville City. Nie zrobiła jednak tego z dobroci serca, lecz z chęci wykorzystania Voglera i jego specyficznych umiejętności w celu rozprawy z dwójką wzajemnie się zwalczających mafiozów. Mimo zmiany wyglądu nie zmieniła się osobowość Guntera, to wciąż nie odczuwający żadnych skrupułów psychopatyczny przestępca. Już jako detektyw Gunter współpracuje z dawnym partnerem człowieka, którego zabił i twarz teraz nosi.
Zarys fabuły mógłbym sugerować kino akcji, ale tak naprawdę mamy tu do czynienia przede wszystkim z czarną komedią. Oglądając serial można mieć wrażenie, że czyta się doskonały komiks a całość serialowej rzeczywistość jest mocno umowna. Klimat serialu został zbudowany w konwencji tech-noir, dzięki czemu serial jest zabawny i momentami dziwaczny. Postacie są mocno przerysowane, zwłaszcza nasz główny bohater mówiący z silnym niemieckim akcentem, dzięki czemu Gunter Vogler pozostanie moim ulubionym serialowym socjopatą.
Zarówno Max Williams w roli Gunter Vogler jak i aktorzy drugoplanowi m.in. Eddie Izzard i Eric Roberts spisali się bardzo dobrze. Dzięki czemu serial ogląda się bardzo przyjemnie i jest on pozycją obowiązkową dla wszystkich miłośników dobrej zabawy z przymrużeniem oka.
Na koniec piosenka z czołówki serialu dla jeszcze niezdecydowanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz